Wilno

Wpisy zawierające słowo kluczowe Wilno.


« najpopularniejsze słowa kluczowe

Wilnianie i języki obce Ula Mesjasz w drodze

Jestem nauczycielką języka polskiego i niemieckiego. Znam jeszcze inne języki, ale będąc za granicą zawsze promuję swój język ojczysty.W recepcji hostelu mówiłam po polsku, po polsku mówiłam w restauracji, sklepie, na ulicy. Wybierałam tylko te miesca, gdzie rozumiano polską mowę. Na hali targowej język polski rozumieli prawie wszyscy. Rozczarowała mnie modzież wileńska. Stwierdziłam, że nie uczy się języków obcych. Jedynym językiem, którym potrafiła się porozumiewać był język angielski. Zrezygnowałam z zakupu lodów, bo dziewczyna, która je sprzedawała nie rozumiała ani po polsku, ani po rosyjsku, ani po niemiecku.Wstyd. Znajomość angielskiego wśród młodzieży potwierdzały wulgarne napisy w tym języku na fasadach budynków. Pokolenie internetu i portali społecznościowych ma wyjątkowy talent plastyczny wyrażający się w wulgarnym graffiti. Stałam niedaleko Ostrej Bramy, zapytałam o drogę grupę młodzieży o drogę do Kaplicy Cudownego Obrazu. Wyjęli t (...)

Zobacz cały wpis na blogu »
Smacznego Ula Mesjasz w drodze

Wilno to wspaniała kuchnia litewska. Niedaleko Ostrej Bramy tuż obok hali targowej znalazłam wyjątkowy bar. Codziennie odwiedzałam go , poznając nowe smaki. Zachwyciły mnie kartacze ze skwarkami, przepyszne naleśniki z bananami posypane cukrem pudrem, bliny ze świeżym mięsem i przede wszystkim litewski chłodnik-idealny na wysokie, lipcowe temperatury. Zamawiałam go codziennie. Obsługa uśmiechnięta, rozumiejąca język polski. W dodatku każde danie pojawiało się na stole błyskawicznie. Na pewno tu jeszcze wrócę. Wrócę również do fabryki czekolady, do sklepu z serami i do hali targowej, gdzie kupowałam prezenty dla przyjaciół. Wielbicielom mięsiwa przywiozłam litewską kiełbasę, schorowanym kit pszczeli (...)

Zobacz cały wpis na blogu »
Dziwolągi Ula Mesjasz w drodze

Nie znoszę tatuaży. Na szczęście dziwolągów z tatuażami w Wilnie niewielu. Tylko w jakimś amerykańskim pubie widziałam jakiegoś wytatuowanego od stóp do głów osobnika. Okaleczanie własnego ciała. Brr. Tatuaże kojarzą mi się wyłącznie z więzieniami i obozami koncentracyjnymi, ewentualnie z hodowlą bydła. Z tego co zauważyłam tatuaże mają wyłącznie osoby z jakąś traumą z dzieciństwa. Może to jakiś sposób rozłądowania emocji, a może jest to forma zwrócenia uwagi na siebie za wszelką cenę. Kiedyś rodzice poskąpili im zainteresowania, teraz ich ciała krzyczą Patrzcie na mnie. Można im tylko współczuć. Na szczęście nie widziałam nikogo z kawałkiem metalu w wardze, nosie, czy powiece. Tego typu wynalazk kojarzą mi się wyłącznie z kolczykowaniem zwierząt. Zwierzęta kolczykuje się w celu identyfikacji, po co kolczykuje się ludzi nie wiem.

Zobacz cały wpis na blogu »
Z wizytą u świętej Teresy Ula Mesjasz w drodze

Moje pożegnanie z Wilnem miało mieć miejsce w kaplicy Cudownego Obrazu, ale okazało się , że pomyliłam godziny mszy. Na szczęście u podnóża schodów wiodących do kaplicy znajdowały się drzwi do innego kościoła, którego patronką jest święta Teresa. Jej wizerunek króluje w ołtarzu. Barokowy kościół pełen pyzatych aniołków, złoceń i fresków pękał w szwach.Teksty liturgiczne czytały dziewczynki. Wierni śpiewali kolejne pieśni. W kościele nie było ekranu z tekstem. Może Polacy przychodzący tu na msze znali teksty na pamięć. Nie lubię kościołów, w których śpiew jest domeną organisty czy siostry zakonnej. Kościół to nie miejsce na reczitale, to nie teatr jednego aktora-księdza czy organisty, ale wspólnota modlących się. A kto śpiewa, dwa razy się modli. Polska pieśń religijna narodziła się w średniowieczu. Jej przykładem jest chociażby Bogurodzica. Szkoda, że polscy licealiści nie uczą się teraz na pamięć Bogurodzic (...)

Zobacz cały wpis na blogu »
Miasto zakochanych Ula Mesjasz w drodze

W Wilnie można się zakochać. To idealne miejsce na randkę, oświadczyny czy ślub. Mnóstwo kwiaciarni, kawiarni i restauracji. Spotkałam wielu ludzi z naręczami kwiatów. Starsze panie pod halą targową oferują chabry i poziomki.Narzeczeni potwierdzają swą miłość kłódkami zawieszonymi na moście. Salonów sukien ślubnych prawie tak dużo jak w Białymstoku. Życie na kocią łapę na szczęście się tutaj nie przyjęło. Moda na związki partnerskie-wymysł kultury anglosaskiej-jeszcze nie dotarła i oby tak pozostało. Na dziedzińcu kościoła przyglądam się obsypywaniu płątkami róż pary nowożeńców. Przy ulicy na stoliku stoją lampki szampana i przekąski. Niedaleko znajduje się imponujący gmach Pałącu Ślubów. Tu też można spotkać młode pary. Ślub to coś absolutnie wyjątkowego , tym bardziej w takim miejscu.

Zobacz cały wpis na blogu »
Koncert fortepianowy Ula Mesjasz w drodze

W Wilnie jest latem gorąco. Pielgrzymi i turyści chłodu szukają w kościołąch i salach koncertowych. W ciągu tygodnia miałam okazję uczestniczyć w dwóch darmowych koncertach. Pierwszy z nich odbywał się w małej salce położonej przy wąskiej uliczce wileńskiej starówki. Uczestniczyło w nim kilkanaście osób . Sami Litwini. Byłam jedyną Polką w tym gronie.Wyszedł pianista. Elegancki, szpakowaty mężczyzna zacżął grać mazurki. Wydawało mi się, że oto jestem w epoce romantyzmu, a przede mną koncertuje sam Fryderyk Chopin. Wszystko się prawie zgadzało: fortepian, mała sala, tylko brakowało bujnej czupryny Fryderyka. Po koncercie rozmawiałam z pianistą, otrzymałam od niego maila i telefon. Przekażę je znajomym dyrektorom domów kultury. Warto promować kulturę, a nie pierogi i piwo.  Drugi koncert mnie trochę rozczarował. Weszłam do kościoła Uniwersytetu Wileńskiego. W środku orkiestra grała utwory klasyków. Brakowało słuchaczy. Wydaje mi się, że kościół to nie sa (...)

Zobacz cały wpis na blogu »
Wilno-miasto Bożego Miłosierdzia Ula Mesjasz w drodze

Co roku do Wilna przyjeżdża tysiące turystów i pielgrzymów. Ci ostatni pielgrzymują nie tylko do Matki Boskiej Ostrobramskiej, ale również szukają w Wilnie śladów Michała Sopoćki iFaustyny Kowalskiej. Ci ostatni to mieszkańcy Wilna i jednocześnie propagatorzy Bożego Miłosierdzia. Niedaleko mojego hostelu znajduje się świątynia Miłosierdzia Bożego. W jej jasnych wnętrzach wzrok przykuwa szczególny obraz. Jego autorem jest malarz-Eugeniusz Kazimirowski, a powstał on według wskazówek siostry Faustyny. Obraz ten przedstawia Jezusa, który jedną ręką jakby błogosławi, a drugą dotyka swojego serca, przypominając o miłości i miłosierdziu. Świątynia jest cały dzień otwarta. Zawsze można w niej spotkać modlących się wiernych. Z przedsionka kościoła zabieram książki. Prawie w każdym kościele znalazłam coś do czytania. Jak przeczytam , puszczę je dalej w obieg. Wartościowymi książkami należy się dzielić, horrorami i romansidłami literaturą dla kucharek niech dzielą się (...)

Zobacz cały wpis na blogu »
Polska ambasada Ula Mesjasz w drodze

W Wilnie odwiedziłam polską ambasadę. Znajduje się ona przy ulicy świętego Jana tuż obok parku. Pani ambasador widzi z okna urokliwą fontannę. Zazdroszczę jej tych widoków.Drzwi otwiera mi sympatyczna, młoda dziewczyna. Najpierw procedury. Prześwietlanie torebki, mierzenie temperatury, a potem już tylko rozmowa z panią wicekonsul mówiącą po polsku ze wschodnim akcentem. Wspólny zachwyt nad miastem, w którym jest chyba więcej kościołów różnych wyznań niż restauracji. Na zakończenie tylko jeszcze zdjęcie pod tablicą z napisem ambasada Rzeczypospolitej Polskiej zrobione przez miłą dziewczynę, która nam otwierała drzwi do ambasady. Zdziwiła się , gdy powiedziałam , że w Wilnie jest taniej niż w Polsce. Widocznie nie trafiła do hali targowej tuż obok mojego hostelu, jak sama mowiła, przyjechała do Wilna przed czterema miesiącami. Po raz drugi pracowników ambasady spotkałam w niedzielę w kościele ojców franciszkanów. Kościół rem (...)

Zobacz cały wpis na blogu »
Cmentarz na Rossie Ula Mesjasz w drodze

W niedalekiej odległości od Ostrej Bramy znajduje się cmentarz na Rossie. To miejsce wyjątkowe dla Wilna i jego historii.Żeby do niego dojść wystarczy przejść pod wiaduktem, a potem iść wzdłuż torów aż do uliczki domków jednorodzinnych prowadzących bezpośrednio do cmentarza. I oto jesteśmy w królestwie wszystkich zmarłych. Są wśród nich maleńkie dzieci, dziadkowie wraz z wnuczkami, seketarki i emerytowani pracownicy PKP. Są mężowie, którym żony stawiają nagrobek w kształcie serca, dzieci, którym rodzice zamiast nagrobku stawiają drzewo wyciągające do góry gałęzie. Proszą nas o modlitwę i pewnie też proszą, żebyśmy zrobili wszystko, żeby zachować tę wyjątkową nekropolię dla następnych pokoleń. Na cmentarzu na Rossie byłam dwukrotnie. Raz sama, po raz drugi z moimi nowymi przyjaciółmi- Andrzejem z Białorusi i Krysią z Rosji. Oboje rozumieli polską mowę i świetnie się dogadywaliśmy. Postanowiliśmy pomóc cmentarzowi na Rossie. Zrobiliśmy zd (...)

Zobacz cały wpis na blogu »
Cela Konrada Ula Mesjasz w drodze

W Wilnie szukałam śladów Mickiewicza. W końcu tu mieszkał, tu miał przyjaciół, tu przebywał w więzieniu, napisał Grażynę i stąd wyjechał na zesłanie. Na tyłach synagogi tuż przy hotelu znalazłam celę, w której przebywał nasz wieszcz. Na ścianach ekspozycja poświęcona aresztowaniu, w tym dialog z Mickiewiczem. Część celi to replika celi więziennej z czasów Mickiewicza. Patrzę na łóżko z siennikiem, dwa krzesła, miskę i dzban i wyobrażam sobie młodego mężczyznę, który dwa wieki temu w tym miejscu tworzył poematy i marzył o wolności, Przydałoby się tutaj lepsze oświetlenie. Żeby odczytać napisy na ścianie, muszę otworzyć drzwi na oścież. Klucz do tej celi ma pracownik pobliskiego hotelu. Mówię mu o oświetleniu, rozkłada ręce i dalej po angielsku prowadzi konwersację przez telefon.  Wielu wybitnych ludzi stało się sławnymi dzięki pobytowi w więzieniu lub obozie karnym. Więzienie to świetne miejsce na pisanie książek. Cisza, spok&oac (...)

Zobacz cały wpis na blogu »
Spotkanie z Matką Boską Ostrobramską Ula Mesjasz w drodze

Kilka dni temu wróciłam z Wilna. Mieszkałam w hostelu Jamajka obok Ostrej Bramy. Kilka razy dziennie przechodziłam obok kaplicy Matki Boskiej Ostrobramskiej. Czasami zachodziłam do Niej. Patrzyłam wtedy z góry na ulicę, po której nie jeździły samochody, ale spacerowali turyści lub spieszyli do pracy mieszkańcy Wilna. Wielu z nich przystawało na moment, czyniło znak krzyża, przyklękało. Niesamowite. Na tej ulicy nie słychać było wrzasków, przekleństw. Panował zaś szczególny spokój. Pod bramą żebrał niepełnosprawny starszy pan. Nie był nachalny. Gdy trwała msza, słowa kazania słychać było już z daleka. Byłam na mszy, którą odprawiali znajomi arcybiskupa lwowskiego Mieczysława Mokrzyckiego. Czytałam kiedyś książkę księdza Mokrzyckiego. Jej tytuł brzmiał Najbardziej lubił wtorki (...)

Zobacz cały wpis na blogu »