Wspaniałe zjawisko Morning Glory w Australii zjawiska przyrodnicze
Do wszystkich zainteresowanych zjawiskami meteorologicznymi. W okolicach zatoki Karpentaria (w Australii) nad ranem, na przełomie września i października pojawia się niezwykłe zjawisko. Nazywa się ono Morning Glory czyli Poranna Chwała. Są to (...) Zobacz cały wpis na blogu » |
OCZYWISTE NIEOCZYWISTOŚĆI Travel is Fun
To już rok w Australii, ale ten czas szybko leci… Wylatując tutaj nie myślałam, że nie będę mogła wrócić w ogóle do Polski przez długi czas, miałam przecież wykupiony bilet powrotny na kwiecień, ale został anulowany w związki z Covidem. Pytacie jak mi się tu żyje i nie będę kłamać mówiąc, że dobrze. Australia to wspaniały kraj a dodatkowo jako jeden z nielicznych uniknęła masowych zarażeń na Covid. Oczywiście były też i dalej są w niektórych miejscach zachorowania i restrykcje, ale porównując to do sytuacji w Europie jesteśmy tutaj szczęściarzami, szczególnie w stanie w którym mieszkam czyli w Queensland. Brakuje oczywiście Polski, a może bardziej ludzi w Polsce, rodzinny i przyjaciół i zazdroszczę też prawdziwej zimy (...) Zobacz cały wpis na blogu » |
Pierwszy raz w Australii, sylwester w Sydney :) Travel is Fun
Dlugo przed przyjazdem do Sydney wysylalam wiadomosci do couchsurferow zeby nas przyjeli na jedna noc. Niestety nikt nie odpisal mi pozytywnie i to byl tez powod zeby sie nie spieszyc z przyjazdem tutaj. Nie moglam tez liczyc na zaden nocleg w hostelu czy innym miejscu, bo po prostu na sylwestra wszyscy tu sie zwalaja i nie ma miejsc noclegowych. Jedyna szansa byla pomoc znajomych, dlatego napisalam do Olgi, ktora przyleciala tu niedawno i udalo jej juz zainstalowac, czy moze nam przynajmniej przechowac bagaze, a z reszta sobie juz jakos poradzimy. W najgorszym scenariuszu zakladalysmy przezycie jakos nocy i przejazd pierwszym pociagiem na lotnisko i tam sie drzemnac przed lotem do Nowej Zelandii. Cale szczescie nie musialysmy realizowac tego planu, bo Olga nie tylko zaprosila nas do siebie rano kiedy przyjechalysmy do Sydney, ale zaoferowala nam tez jej materac do przespania sie po obejrzeniu pokazu fajerwerkow. W takich momentach czlowiek naprawde cieszy sie z (...) Zobacz cały wpis na blogu » |
Pierwszy raz w Australii, święta w Brisbane i Gold Coast :) Travel is Fun
Z lotniska w Brisbane odbiera nas nasz kolejny gospodarz, Ben. Dosyc specyficzny czlowiek, taki troche hippi :) W jego domu czeka na nas kolacja, potrawka z kangura i jagnieciny, wiec mamy wreszcie okazje sprobowac miesa kangurzego, ktore okazuje sie calkiem smaczne, a przy tym jest bardzo wartosciowe i bez tluszczu. Po kolacji Ben serwuje nam australijski film Red Dog, o psie mieszkajacym na outbacku i jego przyjazni z czlowiekiem, bardzo fajny i wzruszajacy. Nastepnego dnia robimy sobie wycieczke na plaze, a potem zwiedzamy centrum dzielnicy w ktorej mieszkamy Redcliffe. Okazuje sie, ze tutaj zaczynali swoja kariere jako dzieciaki Bee Gees i maja tu uliczke poswiecona ich historii z pomnikami grupy. Wieczorem Ben bierze nas na wycieczke na punkt widokowy i robimy sobie tutaj nasze pierwsze barbecue. Cudowne jest, ze maja tutaj w roznych miejscach specjalnie przygotowane stanowiska do grillowania i to wszystko za darmo. (...) Zobacz cały wpis na blogu » |
Pierwszy raz w Australii, tropiki na północy i wielka rafa koralowa :) Travel is Fun
Pobudka o 4, szybka toaleta i pędzimy na stacje przez puste miasto. Na lotnisko przyjeżdżamy przed czasem, ale można już nadać bagaż i przejść przez bramki. Godzinę później pakujemy się do pełnego samolotu, widać że lokalne przeloty cieszą się powodzeniem. Mamy dzisiaj do pokonania bagatela 3 tys. km, ile by to się już krajów przeleciało w Europie :) Docieramy do Cairns, gdzie cofamy zegarki o godzinę, bo oni tu nie praktykują czasu letniego. Sprawdzamy możliwości dotarcia do miasta i najtaniej wychodzi wyjazd z lotniska busikiem do pierwszego przystanku gdzie można łapać komunikacje miejską, gdyby się brało busika do centrum cena wychodzi dwa razy wyższa. Kiedy już autobusem miejskim docieramy do centrum, które nawiasem mówiąc jest oddalone tylko o jakieś 4,5 km od lotniska, kierujemy pierwsze kroki do informacji turystycznej. Tam gadam sobie z Panem po francusku, bo podsluchalam jego akcent (...) Zobacz cały wpis na blogu » |
Pierwszy raz w Australii, Melbourne Travel is Fun
Jedziemy znowu nocnym autobusem do Melbourne żeby nie tracić całego dnia na przejazd. Korzystamy z innej firmy i jest trochę taniej, tylko 60 dolarów za 1500 km. Dojeżdżamy na miejsce bardzo wcześnie a nasz gospodarz w mieście prosił nas żeby przyjść do niego dopiero ok 8:45. Mamy więc czas na poranną kawę w przyulicznej kawiarence i rozeznanie na mapce gdzie jesteśmy. Korzystując z przewodnika robimy też wstępny plan zwiedzania. Dowiaduje się też z niego, że budynek, w którym będziemy mieszkać czyli Eureka Tower to najwyższy, mierzący 300 m wieżowiec w mieście. Ruszamy w końcu do niego, przekraczając rzekę jednym z wielu mostów i już widzimy nasz wysokościowiec. Czekamy jeszcze chwile przed wejściem i w końcu równo o 8:45, według wcześniej podanej instrukcji, dzwonię domofonem do Andersa, który wpuszcza nas i zaprasza na 47 piętro :) po wejściu do jego mieszkania i przywitaniu się powala nas widok z okien. Główny salon j (...) Zobacz cały wpis na blogu » |
Pierwszy raz w Australii, Adelajda Travel is Fun
Wysypiamy się dzisiaj bo autobus do Adelajdy dopiero o 10:30. Po zjedzeniu śniadanka robimy kanapki na drogę, przed nami cały dzień i cała noc w autobusie. Po przyjściu na przystanek Greyhounda spotykamy dwie Niemki, które były wczoraj z nami na wycieczce do Uluru. Oprócz nas jest tylko jeszcze kilka Aborygenek z czego jedna z małym dzieckiem, mam nadzieje że nie będzie płakać. Pokazujemy nasze bilety przy kontuarze i dostajemy każda podwójne miejscówki, czyli że autobus pusty i będzie można pospać. Droga mija calkiem szybko, krajobraz za oknem ciagle ten sam, czytamy wiec na zmiane ksiazki z naszego czytnika i jakos idzie. Pierwszy przystanek mamy w srodku niczego, stoi po prostu stacja z barem a dookola pustki, robimy sobie tutaj pamiatkowe zdjecie. Kolejny przystanek wypada wieczorem w Coober Peddy, jestesmy juz w polowie drogi :) przerwa jest dluzsza, wiec krecimy sie troche dookola. Miejscowosc slynie glownie z wydobywanych tu opa (...) Zobacz cały wpis na blogu » |
Pierwszy raz w Australii, poprzez outback... Travel is Fun
Rano wstajemy wcześnie bo przed nami dzisiaj długa droga, prawie 700 km, czyli tak jakbym miała przejechać z Katowic do Gdańska. Jedziemy ciągle autostradą Stuarta i ruch ciągle tutaj niewielki. Ograniczenie prędkości to 130 km/h i tyle mniej więcej ciągle jadę, chociaż można by szybciej, bo policji tu nie widać, radarów też nie ma. Spotykamy na drodze tzw. "Road trains" czyli pociągi drogowe, a na nasze to tiry z 3 lub 4 przyczepami. Każdy jedzie równe 100 km/h i biada jeśli mu coś wpadnie pod koła... Poza tym krajobraz ciągle ten sam, małe drzewka i co jakiś czas jakaś wiocha albo tylko stacja paliwowa z motelem. Całe szczęście nie trafiają nam się żadne zwierzaki przebiegające drogę bo to tutaj największe niebezpieczeństwo. Po 6,5 godzinach docieramy do Tennant Creek gdzie chcemy przenocować przed dalszą drogą. Na pierwszej stacji uzupełniamy paliwo do pełna i pytamy się o najtańszy motel. Pan wskazuje nam jeden, ale cena jak na motel wysoka bo a (...) Zobacz cały wpis na blogu » |
Pierwszy raz w Australii, dalej na południe :) Travel is Fun
Kiedy odjeżdżamy ze stacji paliwowej w poszukiwaniu naszego noclegu zaczyna padać. Najpierw to mały deszcz, ale za chwilę zmienia się w niezłą ulewe. Nie jest łatwo w takim warunkach wypatrzyć właściwą ulice, ale jakoś się udaje tylko nie możemy znaleźć właściwego adresu na ulicy. Okazuje się, że tutaj podaje się numery na odwrót i myśmy szukały 2/57 a to było 57/2 na nasze. Do tego nic nie widzę przez tylną zalewaną deszczem szybę i nie mogę znaleźć pokrętła do włączenia tylnej wycieraczki. Ostatecznie podjeżdżamy pod właciwy dom i wychodzę w deszcz żeby zapukać do drzwi. Niestety wygląda na to że nikogo nie ma, ale upewniam się jeszcze u sąsiada czy to właściwy adres i dostaję odpowiedź twierdzącą. Nie pozostaje mi nic innego jak zadzwonić do Leo bo tak ma na imię nasz gospodarz, który mówi mi że będzie za jakąś godzine, ale jego współlokator powinien być wcześniej więc postanawiamy czekać w samochodzie, szczególnie że ciągle pada. W międzyczasie okazu (...) Zobacz cały wpis na blogu » |
Pierwszy raz w Australii, ruszamy na południe :) Travel is Fun
Ruszamy z Darwinu o 8:30, mamy do przejechania około 300 km do miejscowości znajdującej się w środku parku - Jabiru. Z miasta prowadzi na południe tylko jedna droga - Stuart Higway, która prowadzi aż do końca Północnego Terytorium czyli do Alice Springs i dalej na samo południe do Adelajdy. Droga nosząca dumną nazwę autostrady to zwykła jednopasmówka bez pobocza. Żeby dojechać do parku zbaczamy za miastem z głownej drogi w kolejną "highway" o nazwie Arnhem. Na początku mijają nas jeszcze jakieś pojazdy, ale im dalej jedziemy robi się coraz puściej, tak że można się poczuć jedynymi tutaj podróżującymi. Samochód mamy wypasiony, automat, z klimą i jazda tymi pustkowiami jest po prostu nudna.... Ciągle ten sam krajobraz niskich drzew, czasami z poprzypalonymi pniami, jakby tu szalał pożar niedawno. Wszędzie ostrzeżenia, że droga może zostać zalana w porze deszczowej, która zaczęła się 1ego grudnia, ale jak na razie jest sucho (...) Zobacz cały wpis na blogu » |
Pierwszy raz w Australii, zaczynamy w Darwin :) Travel is Fun
Grudzień 2015 Nie wiem kiedy dokladnie zaczelam marzyc o zwiedzeniu Australii, ale mysle ze to wszystko przez ksiazki przygodowe, ktore lykalam w szkole w zastraszajacym tempie, w ktorych doczytalam sie o kangurach, koalach, delfinach, surfingu, wielkiej rafie koralowej itd... Pamietam tez ze kiedys na ktores Andrzejki lejac w domu wosk, wyszla mi wlasnie Australia i jakos tak czulam ze predzej czy pozniej tu przyjade, no i stalo sie, jestem :) Nasza podróż w do Australii była dosyć długa i tak po kolei lot do Londynu, potem Hong Kong, potem parę dni na Bali i dopiero stamtąd kierunek Darwin. Zblizajac sie do Australii przywital nas jeszcze w samolocie piekny zachod slonca a zanim wyladowalismy kapitan poinformowal nas o konsekwencjach falszywego podania danych w karcie przyjazdowej oraz zostalismy poddani 'kwarantannie", ktora polegala na obsikaniu calego samolotu jakims sprayem, nie bylo to jakies nieprzyjemne, ale podobno nas oczyscili :) Dalej spodziewalys (...) Zobacz cały wpis na blogu » |
Prawo Australii od innej strony Karuzela wiedzy
Dzień dobry wszystkim! Dzisiejszy wpis dotyczyć będzie prawa Australii. Może nie tyle prawa co zasad i norm społecznym pod dosyć kuriozalnym kątem. W Australii oprócz konstytucji są jeszcze inne, bardziej komiczne zasady. Przykładowo na tym kontynencie nie wolno zmuszać kangura do wypicia więcej niż sześciu piw. Inną nietypową zasadą jest to, że w bagażniku każdej taksówki musi znajdować się siano. Kolejna zaskakująca norma mówi, że w barach na plaży musi być miejsce, gdzie ludzie mogą napoić i nakarmić swoje konie. Australijczycy uważają siebie samych za ludzi otwartych, naturalnych i swobodnych. Zwracają się do siebie po imieniu, a nowo poznane osoby witają uściskiem dłoni, zaś swoich przyjaciół przytuleniem i pocałunkiem w policzek. Kolokwialne "good day" jest natomiast najczęstszym pozdrowieniem, a kontakt wzrokowy pomiędzy rozmówcami jest (...) Zobacz cały wpis na blogu » |
Golf jest sexy – Belinda Kerr GOLF Gra Obyczaje Ludzie Fakty
Piękna Belinda o brązowych oczach przyszła na świat 18 stycznia 1984 roku w Sydney. Jak na urodzoną sportsmenkę o słusznym wzroście (178 cm) przystało, poza golfem Kerr uwielbia grać również w netball (daleki kuzyn koszykówki, gdyby ktoś nie wiedział) i pływać. http://golf.pasje.net/2009/golf-jest-sexy-odslona-nr-14-belinda-kerr.html Zobacz cały wpis na blogu » |