Jej portret Okruchy dnia, strzępy nocy
Dawno nie pisałam. Nie umiałam. Nadal mi trudno. Czemu więc piszę? Dla zwykłej ludzkiej przyzwoitości. Tu wylałam na głowę Wojtka wiadro pomyj, więc i tu muszę powiedzieć: pomyliłam się. I to nie tylko, co do niego. Przede wszystkim nie co do niego. Pomyliłam się co do siebie. Cztery piekielnie ciężkie dni razem. Nie ma wrogości, ale i przebaczenia. Taka umowa-totalna szczerość. Ostatniego dnia pękam, rozsypuję się na kawałki, jestem tak wykończona, że...nawet nie mogę o tym pisać. On też. Ciągle widzę jego skuloną sylwetkę na fotelu...Wtedy jej nie widziałam. Mózg zapamiętał. Ja byłam tylko żalem i gniewem. Miotaczem ognia. (...) Zobacz cały wpis na blogu » |