Tapeta na avile avila
Zobacz cały wpis na blogu » |
... Carpe diem... Panta rhei...
Chcialabym uslyszec " przepraszam, wybacz mi, kocham Cie, nie powinienem, zmienie sie... juz nigdy wiecej...". Zamiast tego uslyszalam " nienawidze Cie...". Nie po to, zeby wrocic. Bo juz nie ma powrotow po tym wszystkim. Chcialabym, by moc myslec, ze te trzy lata nie poszly na marne. Ze ich nie stracilam. W sensie milosci... Milosci, ktorej tak strasznie potrzebuje... Zobacz cały wpis na blogu » |
... Carpe diem... Panta rhei...
30 minut pozniej zadzwonil do mnie na video rozmowie. Pokazal mi petle z czegos na szyji i kazal liczyc do trzech. Zaczal sam - 1, 2.... rozlaczylam sie. Nie chcialam wiedziec co bedzie dalej... Bylam juz w pidzamie. Ubralam sie wiec, bo pomyslalam... pomyslalam, ze trzeba bedzie pojechac na policje... W razie co. Kolejne 20 minut i slychac klucz w zamku. Wrocil. Bez slowa wszedl na gore do lazienki i zaczal napuszczac wode do wanny. Na usta cisnelo mi sie, "czy czasem sie galaz nie zlamala?"... ale sie powstrzymalam, zeby nie rozjuszyc... Woda leciala, a on zszedl na dol. Dziwne bylo to, ze tego czlowieka ciezko namowic na kapiel, a tu drugi raz w ciagu 3 godzin... Wzial cos z kuchni. Mijalismy sie na schodach i wydawalo mi sie, ze ma noz... Zeszlam na dol. Wzial go. Ten najwiekszy. Plus ostrzalke do nozy. Zostalam na dole. Dzieci spaly. Woda ucichla, slychac bylo tylko ostrzenie noza z zawzieciem, tak zebym slyszala dobrze na dole... Nie mogal pojsc na gore. Nie moglam pro (...) Zobacz cały wpis na blogu » |
no i poszedl... Carpe diem... Panta rhei...
Po kolejnej wymianie zdan - nie klotni podkreslam, tylko wymianie zdan - na temat alimentow na Igora, huknal miska z jedzeniem i poszedl sie powiesic. Poprosilam, zeby nie w domu, nie chce problemow... Kolejny raz szantaz psychiczny. To nie jest normalny czlowiek... Jesli wroci, to chyba na leczenie sie nie zdobedzie. Czyli ze co? Ze znow bede miala kogos na sumieniu? Czy sie boje? Owszem. Dlaczego? Bo to debil jest i nawet jak sobie zycie odbierze, to zrobi to tak, zeby wygladalo jak zwykle na moja wine... Ciekawe czy wzial ze soba cos potwierdzajacego adres. Jak mi ktos zadzwoni do drzwi w nocy i dzieci pobudzi, to sie wsciekne... (...) Zobacz cały wpis na blogu » |
give blood. Carpe diem... Panta rhei...
Bez jaj, nawet jak wchodze napisac notke, to mi reklama wyskakuje ;>, lekkie przegiecie juz ;>. Bylam wczoraj oddac krew. Pierwszy raz w UK. W PL oddawalam 8 lat z przerwami na ciaze. Troszke mnie rozczarowalo tutejsze podejscie anglikow do tego typu rzeczy. Tzn maja malo osob, ktore sie zglaszaja, a nie robia nic, zeby to jakos naglosnic, czy chocby czyms przyciagnac. To nie chodzi o to, zeby cos dawac ( choc w PL daja zawsze 6 czekolad, cukierki i batonika co ma na celu "dodanie energii organizmowi" + zwracaja bilety za dojazd do punktu krwiodawstwa ), tylko, zeby czyms przyciagnac, skoro - brzydko nazywajac - popyt jest ogromny, a podaz niewielka... A tu tylko "thank you, bay". Roznica jest tez dosc spora w ml - w PL oddawalam 250-450 ml, tutaj sciagaja 570 i to bez pytania, sama musialam sie dopytac co, jak i ile. To duzo dla kobiety, ktora i tak w ciagu m-ca krew traci naturalnie ;]. W zwiazku z tym, czulam sie dzisiaj jak po ugryzieniu wampira ( co nigdy wczesniej mi sie nie z (...) Zobacz cały wpis na blogu » |