11 Listopad; pochód paralityków
No więc wiem że wczoraj nie napisałem nic, aczkolwiek dzisiaj napisze za dwa dni. Jadę aktualnie do miasta Krzyżowa, po jak to kumpel powiedział nowo położonym asfalcie. Cóż nie czuje kurwa różnicy. Może i dlatego że i tak czy siak jestem zajęty pisaniem tego, jak znam życie chujowego posta. 10 listopada był dniem rozpoczętym od zajebiście zimnego prysznica oraz leniem wielkości, wysokości i szerokości geograficznej monopolowego przy wyjeździe z Zimbabwe. Toteż przez owego lenia z łóżka zwlokłem się, albo inaczej stoczyłem z łóżka około: 7.43. Tak miałem tylko jebane kilkanaście minut. Jakoś udało mi się jednak zdążyć na jebaną próbę przed dniem, tak oczywiście, 11 listopada. Kiedy wbiegłem do auli szkolnej dyrektor powitał mnie uśmiechem kombinerek nr. 5, po czym zjebał z góry na dół i kazał założyć ubiór cmentarny; patrz garnitur w którym wyglądam prawie (...) Zobacz cały wpis na blogu » |
W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.
Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.