Z cyklu: Lato na wsi. Kosa. Fanaberka bloguje
Po deszczu życie pleni się, wije, plącze - więc od rana chodzę z kosą, ale to Tata próbuje uśmiercić koguta. Wszystko gotowe: żywiczny pień i topór. Tylko kogut, nieświadomy popełnianej zbrodni nieprzydatności, ma u nasady kupra gospodarską sprawiedliwość. Dotychczasowe próby ujęcia go (jak na westernie - strzałem w głowę z wiatrówki; jak na zabawie w remizie strażackiej - sztachetą przez łeb) zawiodły. Kogut pieje triumfalnie na całe podwórze a Tata z koszem wędruje w stronę lasu. Zamiast rosołu z kury będzie zupa z kurek. Hm... kto mi naostrzy kosę? Zobacz cały wpis na blogu » |