Gdy pies jest mądrzejszy od właściciela... Melokomedia czyli jak nie być królową dramatu
Wracam z przedszkola (spoko, tylko pierworodnego odprowadziłam, ja już dawno w wieku pozaszkolnym, choć uczę się całe życie). Słuchawki w uszach, jakaś Coma czy inna rockowa nuta, słoneczko grzeje, patrzę przed siebie, uśmiechnięta i zadowolna, bo jeszcze 5 minut i pieczeń do piekarnika wstawię. Wszystko pięknie, fajnie, aż tu nagle włochacz jakiś sapiący PAC! mi na nogi i skacze bestia szalona. Staję jak wryta. Właściciela nie ma, pies bez smyczy, czyli nie wyrwał się komuś. Agresywny raczej nie jest, bo pewnie już bym to poczuła. Stoję, rozglądam się za właścicielem, a pies robi sobie ze mnie drabinkę wspinaczkową. Nagle widzę, dostrzegam z daleka kolesia, lezie w moim kierunku, sapie, stęka, ale coś mu się nie bardzo po psa spieszy. W końcu pytam donośnie, gdzie piesek ma smycz, bo ja to pal licho, psy zresztą lubię, ale jakby skoczył tak energicznie na dziecko, to bata nie ma, maluch na ulicy potłuczony leży. A właściciel do mnie, że "skąd mógł wiedzieć, że akurat chodnikiem będę szła?"... Bez b (...) Zobacz cały wpis na blogu » |