Przemek kontra Artur... :] Carpe diem... Panta rhei...
Odwolalam "randke" z Prosiakiem ( Przemek tak apropo's )... Nie potrafie. Nie umialabym... Cholera jasna... Wyjasnienie? W tytule... Zobacz cały wpis na blogu » |
;) Carpe diem... Panta rhei...
A teraz bedzie autoreklama :-] - kto na mnie zaglosje? ;-) Wrzucili mnie tam, to dawac dziewczyny, dawac, zeby wstydu nie bylo :-D. TUTAJ ;-) Oczywiscie ja, to MagicSunny, a z facetow... Keffir to Artur ;-). Prosiak jest fajny :-D. Zobacz cały wpis na blogu » |
A... Carpe diem... Panta rhei...
Nie ma Artura. "Jestes tak dobra, ze nie wybaczylbym sobie, gdybym nie sprobowal... ale nic z tego nie wyjdzie " - uslyszalam po ponad 3 m-cach. I w dupie... Zobacz cały wpis na blogu » |
Maile... Carpe diem... Panta rhei...
Koresponduje z profesorem z pewnej kliniki w PL, ktora zajmuje sie badaniami nad HAE ( skrot choroby Miska ), oraz ludzmi na nia chorymi. Wiadomosci od niego zwalaja mnie z nog... Moj pierszwy mail - Witam serdecznie.Jestem mama 4 letniego chlopca, u ktorego kilka dni temu wykryto dziedziczny obrzek naczynioruchowy typ I. Cala historia zaczela sie jakies dwa m-ce temu, gdy spuchl mu penis, a lekarz stwierdzil ( bez badan ), ze to infekcja moczowa i dal antybiotyk. Nastepnego dnia po opouchliznie nie bylo sladu, ale antybiotyk dalam dziecku do konca, bo balam sie przerwac. Pozniej okazalo sie, ze nie potrzebnie oslabil organizm. 22 lutego b.r moje dziecko wstalo rano i mialo opuchniete od spodu stopy i jedno kolanko. Zanim maz wrocil z trasy i dotarlismy do szpitala, minely 4 godziny, spuchlo drugie kolanko, czolo, stopy na zewnatrz i dookola kostek, maly nie mogl juz chodzic. Na plecach, czole i czesci klatki piersiowej wystapil taki dziwny marmurek, nieregl (...) Zobacz cały wpis na blogu » |
... Carpe diem... Panta rhei...
Gdy wyjezdzal wczoraj do Polski, poprosilam tylko o dwie rzeczy - tak proste, ze kazdemu udaloby sie dotrzymac slowa - zeby nie pil ( bo ostatnio kazy powod jest dobry by sie napic ) i zeby nie kontaktowal sie z byla zona, zeby do niej nie szedl. Jesli bedzie chcial zobaczyc sie z synem, zeby wzial go na spacer albo do swojej mamy. Pisalam dzisiaj smsy. Zero odzewu. Czekalam. Nic. Cos mnie tknelo pod wieczor. Zadzwonilam. Ja czulam gdzie on jest. Taki babski siodmy zmysl... Nie odbieral, co chwile rozlaczal. Ostatnim razem odebral. Wlasnie od niej wychodzil - pijany... Kazdy potrafilby dotrzymac tej obietnicy. Tylko nie moj maz.... Zanim zdarzylam dobrze dojsc do slowa, uslyszalam, ze ja nic nie rozumiem, ze on musial pic i musial stawiac, bo zmarl jego ojciec. Potem zaczal plakac - to potrafi swietnie, na zawolanie - i krzyczal do mnie (...) Zobacz cały wpis na blogu » |
... Carpe diem... Panta rhei...
Tak, jestem... Dzieki rebelka. Na razie nie umiem za wiele napisac. O tym co sie dzialo i co sie dzieje. Bo nie jest to sytuacja najprostsza. Skrajna bym powiedziala. Zdziwi Was pewnie fakt, ze... znow probuje polatac to wszystko? Moze to uzaleznienie, moze to milosc, niech kazdy sobie nazwie jak chce. Nie umiem bez niego zyc... Wiec staram sie jakos... Jak przyjda slowa, napisze wiecej. Dziekuje za troske dziewczyny... A Tobie Wu... :*** Zobacz cały wpis na blogu » |
Szczesliwego dnia Sw. Walentego...? Carpe diem... Panta rhei...
Pamietam dzien, w ktorym zaczelam pisac tego bloga. To bylo ponad 6 lat temu. Pamietam, ze chcialam wtedy uciec od swiata zewnetrznego, uciec od swojego owczesnego faceta choc na chwile i w ten sposob. Inaczej nie mogalm, znal kazdy moj krok, byl jak cien... Pamietam, ze chcialam wtedy uciec od siebie samej... I pamietam tez dokladnie zycie z tamtym... I Adama, ktory mnie wyciagnal z tego bagna... Pamietam, ze w 97 roku - mijal wlasnie rok gdy bylam z tamtym czlowiekiem - chcialam z nim zerwac. I zerwalam. Plakal, blagal, grozil, wszystko naraz. Jednak zerwalam. Bylam wtedy najszczesliwsza osoba na swiecie, bo uwolnilam sie od Cerbera... Tak go nazywalam. Nastepnego dnia ktos do mnie przyszedl i powidzial, ze ten idiota podcial sobie zyly i polozyl sie w wannie pelnej goracej wody. Odratowali go wtedy. A ja ze strachu do niego wrocilam i zylam w tym styrachu kolejne 5 lat... Wiedzialam, ze gdy bede chciala znow odejsc, sprobuje po raz kolejny i tym razem mu sie uda... W 2002 roku, od c (...) Zobacz cały wpis na blogu » |