PĘKŁY ŁAŃCUCHY SYSTEM NA KRAWĘDZI CHAOSU
wstałem. dźwignąłem się najpierw do siadu, potem na klęczki i wreszcie podpierając się rękami stanąłem na nogach. przed oczami zawirowały mi gwiazdy, eksplodowały miliony fajerwerków, bólem, który niemalże pozbawił mnie przytomności. zwymiotowałbym, gdybym miał co zwrócić. chciałem płakać, ale kanały łzowe wyschły mi na wiór całe eony temu. stopy zapadły mi się w piasek, straciłem równowagę, ale podparłem się kolanem. wzmógł się wiatr, uderzając we mnie drobinami kwarcu. plaża… diuna zaczęła mnie pochłaniać, pokrywać piaskiem, grzebać mnie żywcem. nadludzką siłą zrodzoną z desperacji i rozpaczy szarpnąłe (...) Zobacz cały wpis na blogu » |