Proba Carpe diem... Panta rhei...
Sytuacja z A. nie ulegla zmianie. Moze tylko z jedym wyjatkiem. Po jej ostatnim smsie nie wtrzymalam i zadzwonilam. Powiedzialam, a raczej wykrzyczalam kilka "cieplych" slow dodajac na koncu, ze bardzo prosze o dopierdolenie mi jeszcze, bo mi malo od poltora roku. Po kilku godzinach dostalam smsa z przeprosinami. Podtarlam sobie nim tylek. W srode bylismy na szcepieniu Igora. Nauczona polskimi doswiadczeniami, przygotowalam sobie gadke co i jak z malym, ile wazy( a propo's, jest waga do wieku na 35 centylu... malo, bardzo malo... ) ,itd. I czekalam tylko ile mi krzykna za szczepionke ( w Polsce szczepilam go Pentaximem 5 w 1, bo ponoc to samo mialo byc dostepne tutaj i placilam 140 zl od szczepienia ). Zawolano nas, wchodzimy do gabinetu, a tam trzy panie - sobie mysle, lekarka, pielegniarka i pomoc jakas (?). Ok. Nikt nie pyta mnie ile wazy, nie kaze rozbierac do badania, slysze tylko " czy dziecko mialo katar lub kaszel w ostatnim tygodniu, goraczkowalo?". Nie (...) Zobacz cały wpis na blogu » |