Światłocień Światłocień
Rozdział 11 Pozostała tylko pustka nieistnienia. Wszystko to, co rozgrywało się wokół mnie, wydawało się dziać zupełnie poza mną. Obrazy wyrwane z kontekstu. Dłonie ściskające mnie, klepiące, wilgotne policzki dociskające się do moich. Ciche szepty i spojrzenia. Wszędzie dookoła. Nie ważne, w którą stronę spojrzałam zamglonym wzrokiem – one tam były. Niebieskie, brązowe, szare, wypłowiałe. Łzawe, współczujące, ciekawskie. (...) Zobacz cały wpis na blogu » |
Światłocień Światłocień
Rozdział 4 Niebieska tabletka na ból. Czerwona na smutek. Żółta na sen. Smutne szare ściany pochylały się nad nami, gdy kołysaliśmy się w przód i w tył. Szliśmy korytarzem w otoczeniu Białych Żołnierzy. Pilnowali nas na każdym kroku. Widzieliśmy ich złe uśmiechy, czujne martwe oczy szukające w nas najmniejszej skazy. Ręce grzebały w kombinezonach, gotowe wyciągnąć swą broń, długie igły, szara ciecz zobo (...) Zobacz cały wpis na blogu » |
zwariuje... Zołza pełna uczuć...zołza niepłodna....
Dzis bałam się, że oszaleje......jestem notorycznie nie wyspana, niby spie, ale moj mózg nie wypoczywa- nie snie a to dla mnie najgorszy znak ....boje sie o tate, jest w szpitalu, serce prawie martwe, az dziwne ,ze pracuje....lekarze nie wiedza czy cokolwiek moga zrobic......a mnie nachodza zle mysli, ze za dobrze bylo, ze nie jestem gotowa zeby go stracic......ciagle rycze, mimo, ze jutro wraca, ze narazie jeszcze jest jakos.... ....w swiecie tez zle sie dzieje, szykuje sie wojna...wiem to,czuje...... przeczytałam 3 tajemnice fatimska dla Polski....jest dla nas nadzieja.........znowu płakałam.......mąż tak dużo pracuje, chce skonczyc budowe, tyra w pracy i po pracy, ale nie ma dlamnie czasu..., mało kto ma, zamieniłam z nim moze kilka zdan. W łózku po sexie na który przez podły humor nie mialam ochoty usłyszałam kilka czułych słów, zostałam przytulona i mąż zasnąl, wylazłam z łózka, dotarłam tutaj a teraz noca mysli są najgorsze.....dobrze,ze sa (...) Zobacz cały wpis na blogu » |
milczac Milcząc
Stan błogości nadal trwa.... uśmiech nadal gości na mej twarzy....choć nie wiem dlaczego ale rano starałam się zachować bardziej racjonalnie tj po prostu przestać się uśmiechać np do ziemniaków.... no bo kto zresztą widział kobietę czy tez mężczyznę kupującego ziemniaki i przy tym mieć takiego rogala na twarzy jakby conajmniej trafił szóstkę w totolotka..... istne szaleństwo.... szaleństwo które jak najbardziej mi odpowiada choć nie ukrywam faktu, że towarzyszy temu strach....strach przed cierpieniem.... czy to jest normalne? Po sytuacjach traumatycznych rozumiem, że boimy się zaufać, pokochać.... boimy się wszystkiego co wiążę się z ewentualnym cierpieniem.....ale żeby strach nas paraliżował.... niepojętę.... albo pojętę....w każdym bądź razie boję się!!! Choć chcę brnąć w to dalej.... jak to powiedział kiedyś mój Romeo..... napisałam mój....oj jak miło...... ale wracając do jego słów..... powiedział, że jakby to miało byc tylko na chwilę i jakby miałby cierpie (...) Zobacz cały wpis na blogu » |