przemijanie Zołza pełna uczuć...zołza niepłodna....
Jestem dzis troche zadumana.........trzymałam za reke pacjenta który umierał.........byłam spokojna i taka przyzwyczajona......niewiem czy to dobrze, czy źle....niewiem czy juz poprostu obyłam się ze smiercią?? oczywiście obcych ludzi....z rodzina to inna bajka, a własciwie koszmar...zal mi tych naszych pacjentów, ale wiem, że temu Panu ju,z jest lepiej, bardzo sie męczył. A ja dzis smutna i zamyslona, ale spokojna i opanowana trzymałam za dłon i ocierałam czoło człowieka który łapał każdy oddech i bładził wzrokiem.......widziałam jak sie dusił, wiedziałam, że juz nic nieda sie zrobic, obserwowałam każdy ruch klatki piersiowej........chciałam dac mu jakies oparcie, oczy mi sie szkliły nie dlatego, że umierał, ale dlatego że był sam...............Moja stazystka była zszokowana, to jej pierwszy raz kiedy widziała smierć z tak bliska. Pamietam mój pierwszy raz, kiedy przechodziły mnie ciarki i mdlały nogi...kiedy sie bałam.....mijały lata, zaglądałam ciekawie...przyzwyczaiłam si (...) Zobacz cały wpis na blogu » |