dni... Carpe diem... Panta rhei...
Po raz trzeci probuje wkleic ta notke. Zaraz dostane szalu. Moj maz ma na laptopie jakies dziwne skroty klawiaturowe i co chwile jak przycisne cos nie tak, zamyka mi strone albo czysci tekst ;]. Poza tym nie ma literki zaczynajacej jeo imie ;]. Nie chce mi sie co chwile wklejac ;]. Pozostalo 4 dni. I nic. Na 27 wrzesnia jestem zarejestrowana do swojeo pana dr po skierowanie do szpitala na wywolanie porodu. W zasadzie po tym wszystkim powinnam juz urodzic jakis czas temu. Widac mam za silne nerwy... Codzienne wstaje juz tak obolala ze szlak mnie trafia - brzuch boli jak skopany, biodra rypia strasznie, bo spac sie juz nie da nawet na bokach, wszystko uciska, naciska i dretwieje. Wypralam dywany w domu na kolanach, codziennie sprzatam, myje podloi, wydurniam sie z Miskiem i... dupa. A wolalabym tak wywolac porod niz oksytocyna, bo wtedy sa bole silniejsze i dluzej wszystko trwa po kroplowkach, pamietam po Misku. Poza tym pewien masaz na rozwarcie nie nalezy do najprzyjemniejszych ;]. (...) Zobacz cały wpis na blogu » |