milczac Milcząc
Chwila wytchnienia... łapie oddech, klatka piersiowa przyjemnie unosi sie do góry by powoli opaść z wydechem... pomimo bólu, który daję o sobie raz po raz znać jest to nawet przyjemne.... myśli krążą na wysokich obrotach.... czuję, że włącza się mój analizator.... choć nie chcę, nie chcę dzisiaj niczego analizować.... chcę się delektować chwilą dzisiejszego poranka.... niby nic wielkiego....ale przez moment miałam okazję zobaczyć jak to jest od środka być z kimś....kiedy wstaję się o świcie by z ukochaną osobą napić się kawy (nawet słyszałam pianie koguta.... niby nic, ale dla osoby, która nie ma tego na codzień jest to bezcenny moment)...szybkie całusy skradzione w przejściu... i słowa kocham Cię...usłyszane na pożegnanie wychodząc do pracy to wszystko sprawia, że człowiek uśmiecha się....tak, uśmiecham się teraz sama do siebie, do was.... jest mi dobrze.... cały dzień był dobry... mimo, że końcówka spadła na mnie jak grom z jasnego nieba - ur (...) Zobacz cały wpis na blogu » |
milczac Milcząc
Cały dzień dzisiaj w biegu z uśmiechem na ustach.... łapałam sie na tym, że dużą radość sprawiają mi rzeczy bardzo banalne... tak bardzo niedoceniane przez otoczenie. Być może dlatego, że mam duszę niepoprawnej romantyczki, baaaa....artystka - samouk..... ale miło, bardzo miło.... a na koniec dnia... kiedy dobijałam interesów.... przyszedł do mnie budowlaniec.... i z tekstem....że musiał zobaczyć.... mnie zobaczyć.... uśmiechnął się tak szczerze, że nie sposób było nie odwzajemnić tego uśmiechu.... więc jaki wniosek? Uśmiechajmy się!!! To nic nie kosztuję, a jaką ma moc!! Romeo dzisiaj zaproponował bym do niego przyjechała.... jeśli tylko mam ochotę.... zablokował mnie tym.... po raz pierwszy albo od niepamiętnych czasów nie wiedziałam co mam powiedzieć..... wymigająco powiedziałam, to co napisałam powyżej..... powiedział, że może jutro? Hmmm..... sama nie wiem.... dzisiaj nie mam ochoty się z nim widzieć.... mimo, że dzień zaliczam do bardzo udanych.... (...) Zobacz cały wpis na blogu » |
milczac Milcząc
NIejeden z nas zadawał sobie pytanie jak po tych wszystkich doświadczeniach życiowych można ponownie komukolwiek zaufać. Zaufanie....pracujemy na to cały czas, a wystarczy chwila nieuwagi, mały błąd i wracamy do punktu wyjścia. Zawszę wychodziłam z założenia, że na starcie każdy powinnien dostać bezpieczną dozę zaufania.... nie doszukiwać się, nie osądzać... po prostu dać szansę....ale kiedy teraz sama stanełam w takiej sytuacji... nie wiem jak mam się zachować... cały czas w mojej podświadomości jest mój książę.... ufałam mu jak nikomu na świecie.... wierzyłam w każde słowo.....ale skoro własny anioł stróż potrafił nas w ten sposób wykorzystać? Nie, to złe określenie..... zostawić kiedy tak najbardziej tego potrzebowaliśmy.... to jak po tym wszystkim się pozbierać. Zamiast korzystać z zycia, z tego co los mi podarował....ja.... ja nie potrafię wziąść tego.... jestem, chcę ale czuję że coś mnie trzyma.... jakbym była skrępowana..... uśmiecham się, czuję....choć nadal wracam myślami (...) Zobacz cały wpis na blogu » |