uhm Carpe diem... Panta rhei...
Siostry przylecialy - czasu ZERO ;]. Legoland - miejscowosc Windsor, tam gdzie slynny zamek Windsor'ski. Czworo dzieci w domu, rowna sie ciagly halas, mimo ze starsza ma prawie 16 lat, a mlodsza prawie 12. Kloca sie, wyzywaja, sa o siebie zazdrosne, ciagle sobie dogryzaja, bija sie... No i mamy maly problem - mlodsza nie chce juz wracac do domu, do brata... Starsza zdecydowala, ze jednak z nim zostanie. Nie wiem co robic... Zobacz cały wpis na blogu » |
... Carpe diem... Panta rhei...
"...Jeśli nie usuniesz tego co Cie tak wkurza..." Co racja to racja... Gwoli wyjasnienia - mam dosc ponizania, oklamywania mnie na kazdym kroku, nawet w najdrobniejszych rzeczach, ktore i tak po czasie wychodza, bo klamstwo ma krotkie nogi. I dosc sluchania pozniej tych samych slow - JESLI KTOS MYSLI ZE PRZEPROSIN I TLUMACZENIA SIE, JAK NA NORMALNEGO CZLOWIEKA/FACETA PRZYSTALO, TO JEST W WIELKIM BLEDZIE - " Bo Ciebie TRZEBA oklamywac...". Ja juz dosc mam... Wiec zaczynam wlasnie "usuwac to, co mnie wkurza" z mojego zycia. W piatek sie dowiem, jak to zrobic w praktyce, rano mam umowione spotkanie... Pewnie slowa niczego nie oddaja. Niczego co siedzi we mnie. Niczego co boli, rozrywa, dusi. To jakby 86 kilo siedzialo mi na piersi i wstrzymywalo oddech. Bo nie czuje nic. Nie czuje sie kochana odkad zaszlam w ciaze z Igorem... Nie czuje sie pozadana... Nie ma NIC. Nigdy wiecej faceta w domu. Nigdy. Dobry seks, dobry facet i dobry zwiaz (...) Zobacz cały wpis na blogu » |
uhm Carpe diem... Panta rhei...
No tak. Nic nie usprawiedliwa milczenia tutaj? Nie ma nic konkretnego. Stary Rok zakonczylam klotnia z mezem. Tak samo rowniez zaczelam Nowy Rok. Nie chce mi sie marudzic. Mam coraz wieksza ochote stad uciec... I chyba nawet do Polski uciec... I wiele czynnikow sie na to sklada. 1). Pierdolniecie mojego meza odkad tu przylecialam ( czyli ponad rok juz ) 2). Grzyb i wilgoc w domu ktory wynajmujemy co prowadzi do : a). ciaglych chorob moich dzieci b). ciaglych chorob moich c). cieglego, niekonczacego sie kaszlu Miska, az mnie serce boli 3). Tlumaczenie mojego meza ze "nas nie stac na przeprowadzke, bo gdybym miala prace, to moze.... a teraz juz nie" 4). Coraz wieksza chec porozmawiania z normalnymi ludzmi w ojczystym jezyku 5). Zaprzestanie skupiania sie na tym, ze ja robie wszystko a G. nic - sytuacja miala ulec zmianie gdy poszlam do pracy, czyli (...) Zobacz cały wpis na blogu » |
Wesolych Swiat... Carpe diem... Panta rhei...
Napisalam pismo na superwajzera. Wczoraj zostalam zwolniona z pracy ;]. Ide do sadu pracy, bo bylo to bezprawne ;]. Zrobie im kolo dupy, oj zrobie ;]. 24 grudnia jest. A u mnie stokrotki maja to w dupie i dalej kwitna :D. Zdrowych, pogodnych i najpiekniejszych Swiat Bozego Narodzenia, samych pieknych prezentow i cieplej atmosfery w czasie kolacji wigilijnej, a w nadchodzacym Nowym Roku, piekniejszych dni i wiecej usmiechu. Tego zycze Wam wszystkim z calego serca :D. Zobacz cały wpis na blogu » |
... Carpe diem... Panta rhei...
Babcia przyleciala wczoraj na miesiac. Rodzine mam w komplecie. Prawie... Igor - zeby w ilosci - jedynki wszystkie, dwojki wszystkie, trojki sztuk trzy, teraz przebija sie ostatnia i z buzi sie leje, bo przy okazji ida wszystkie czworki na raz, w tym dwie juz sa na wierzchu ;]. Dzieci to maja przesrane ;]. Je sam. Z talerzyka... widelcem :). Pije bez oporow z kubeczka niekapka od dwoch miesiecy. Miska musialam na sile zmuszac do takiego kubka. W szoku jestem. Zasypia sam w lozeczku... Misiek posiniaczony nosek ma. Opuchlizna zeszla, siniorydopiero kolory zmieniaja ;]. Przegroda do tego skrzywiona... ;/ Operacja przegrody mozliwa dopiero za lat kilka... ;/ A ja w pracy dzisiajafere zaczne... Mobbing... po angielsku to bullying. Nie pozwole sie tak traktowac polskiemu superwajzerowi - burakowi ze wsi, co kurwami mi rzuca o wszystko i probuje wymuszac krzykiem rozne rzeczy... w dupie go mam. Nie go wypierdola. A jak nie, do sadu pojde. Oni sie tu boj (...) Zobacz cały wpis na blogu » |
... Carpe diem... Panta rhei...
Dzien jak codzien ? I rok moglby sie juz skonczyc.. ... a Michal zlamal nos dzisiaj w przedszkolu... ;/ Zobacz cały wpis na blogu » |
... Carpe diem... Panta rhei...
Co to ja chcialam.... Czasu nie mam na nic odkad zaczelam prace... Od pitaku jestem na chorobowym ;]. Mam zawalone zatoki i uszy, pracuje w ciaglym przeciagu... Coz, mimo choroby czasu brak nadal. Dzieciaki chore rowniez. Misiek juz lepiej, ale mi i Igorowi dr zaaplikowal "antybajotyk", wiec skoro dal, to znaczy ze kiepsko. Maly ma zawolone uszy. A katar taki, ze zakleja przez noc buzie i nosek, a jak wstaje rano to zielony ;]. Z cyklu "suka bylam/jestem?" - pierwszego meza zdradzalam jeszcze przed slubem. Zawsze mialam kochanka... byl nawet moim swiadkiem na slubie ;]. I dobrze mi z tym bylo. I nie zaluje. Zaaaajebisty w lozku byl ;]. Po pewnym czasie doszlismy do wniosku, ze moglo byc na odwrot... Ze moze to on moglby byc.... I wtedy wszystko prysnelo, jak mydlana banka ;]. I nie dlatego sie rozwiedlismy... On chcial mnie zatrzymac. A ja juz wytrzymac nie moglam... G. zdradzac nie mam zamiaru... Nie kreci mnie ukrywanie sie, stres i obcy fa (...) Zobacz cały wpis na blogu » |
Wypad na narty Daję każdemu na prawo i lewo, sprawdź sam...
Hej, to mój perszy wpis i mam nadzieję, że się spodoba Działo się to nie tak dawno temu. Razem z paczką przyjació wybraliśmy się w Alpy Austryjackie, żeby trochę pojeździć na nartach. Gdy dojechaliśmy na mniejsce późnym wieczorem rozeszliśmy się tylko po pokojach i padliśmy. Rano wstaliśmy wcześnie i ruszyliśmy na stok. Było nas 6 osób, a gondolka, która wciągała nas na górę była tylko 4 osobowa, więc ja i mój chłopak pojechaliśmy osobno. Szyby w gondolce były przyciemniane, więc nie widzieliśmy co się dzieje w innych gondolach, ale też nikt nie widział co my robimy Czekało nas jeszcze jakieś 20 min jazdy. "Bardzo się za tobą stęskniłem" szenął mój chłopak, bo nie widzieliśmy się ja (...) Zobacz cały wpis na blogu » |
Zmiany... na lepsze? :) Carpe diem... Panta rhei...
Czasu nie mam. Tzn pewnie mam, tylko musze to teraz inaczej zorganizowac wszystko. Moj dzien sie rozpieprzyl, dzieci tez lekko poirytowane, bo rytm dnia zaburzony, ciezko im sie przestawic, szczegolnie Miskowi. Plan dnia: 6.30-7.00 - wstaje, ide z psem zanim G. do pracy wyjdzie 7.15 - wracam do domu, robie sniadanie lobuzom, psu, karmimy sie, lykam L-karnityne w ilosci kapsulek one. 7.45 - zaczynamy sie ubierac, co ostatnimi czasy latwe nie jest - Igor doszedl do wniosku, ze ubrania sa be i walczymy przy kazdym przebraniu pieluchy, czy zalozeniu bodziaka, co zajmuje zamiast 3 minut, minut 15 ;]. 8.00 - kolejna proba naklonienia Miska, ze sniadanie nie gryzie ( a ostatnio "gryzie" wszystko co na talerzu ) 8.15 - talerz w dalszym ciagu pelny, a za 20 minut trzeba wyjsc - przerwa na papierosa i rozlozenie wozka, znow kurwa leje, ale co tam ;] 8.40 - wychodzimy z opoznieniem do przedszkola 9.25 - Misiek oddany w dobre rece, my z (...) Zobacz cały wpis na blogu » |
... Carpe diem... Panta rhei...
Prace zaczelam... wczoraj ;). Kciuki trzymac, zebym rade dala ;). Pracuje od 17.00 do 24.00 a nieraz ponoc i do 2.00 ;]. W soboty od 7.00 ( o zgrozo !!! ) do 18.00, a niedziele od 8.00 ( jeszcze wieksza zgroza !!! :D ) do 16.00-17.00. O 6.30 Igor wstaje... Dam rade, nie? ;] Zobacz cały wpis na blogu » |
... Carpe diem... Panta rhei...
To od czego czlowiek ucieka nawet myslami, zawsze wraca w najmniej odpowiednich momentach. I jest tak sprytne, ze chocby nie wiadomo jak gleboko zakopac to cos w szufladach wspomnien, wylezie i bedzie dreczyc... Pewnie powinnam sama przyznac sie do tego, ze cos nie tak ze mna pod tym wzgledem. Zawsze jesli o niego chodzilo, bylo ze mna cos nie tak. Przypadek, ze Tomasz ma na imie? Pewnie nie, bo jakos kraza wokol mnie cale zycie "Tomasze". Snil mi sie cala noc. Juz ktoras z kolei. Budzilam sie po kilka razy, wstawalam, zasypialam, a on cholera caly czas wracal. Tak we snie jak i w zyciu bylo. Jak udawalo mi sie juz o nim zapomniec - o tych najgorszych, ale tez o tych cudow (...) Zobacz cały wpis na blogu » |
Wyladowalam.... Carpe diem... Panta rhei...
.... juz trzy tygodnie temu. Jesien nie sprzyja ani mojemu samopoczuciu, ani moim sprawom. Wiele niedobrego zastalam w PL, wiele.... Az czasem nie moge uwierzyc, ze takie rzeczy sie dzieja, nie chce. Nie umiem pomoc w pewnych sprawach, bezsilna jestem, a bezsilnosc rozklada moja dusze na lopatki... I potem zyc sie nie chce, nic sie nie chce. W PL Igor skonczyl roczek ( G. nie pamietal.... pamietal za to ze cztery dni pozniej jego syn z pierwszego malzenstwa mial urodziny... ;/ ), dostalam znow kopa od G. .... takiego prosto w dupe.... Oklamuje mnie, oszukuje na kazdym kroku. Ale zeby klamac trzeba umiec to robi. On nie potrafi. Wiec kolejne awantury... Wystarczylo mi wyjechac na tydzien, a on zaczal tu sam odpierdalac szopki. Potem co bylo? Jak zwykle uslyszalam "to Twoja wina" ;]. Pieknie co? ;] On czego by nie robil, to i tak zawsze wychodzi, ze moja wina. Juz nie wiem jak mam na to reagowac. Chyba wogole przestane, bo po co sobie nerwy szarpac. I bede przytakiwac tylko dla swieteg (...) Zobacz cały wpis na blogu » |
... Carpe diem... Panta rhei...
Pozasypiali... Ten w srodku, to syn G. .... Z babcia... czyli z moja mama :). Z chrzestnym :) (...) Zobacz cały wpis na blogu » |
... Carpe diem... Panta rhei...
Jestem, zyje. Tydzien temu bylo mdlo, slodko. Przedwczoraj juz do dupy. Dzis jest znow hujowo. Czyli taka standartowa hustawka. I wspomnienia jak to mi poltora tygodnia temu serce stanelo na chwile dluzsza niz krotsza. Bo nie ma kurwa spokoju. Bo po co. Z Miskiem do psychologa jutro jade... Jestem, zyje... Ale opisywac mi sie nie chce. I dziekuje. Wszystkim, ktorzy sie martwili dziekuje z calego serca, tego "stanietego"... Zobacz cały wpis na blogu » |
... Carpe diem... Panta rhei...
... Byla sobie Baba Jaga, miala chatke z masla a w tej chatce same dziwy, pst, iskierka zgasla... Wyrobilam sie z notka na 9-tego? ;] Dobija mnie juz ten edytor i jego rozjezdzanie sie przy kazdym delete czy enterze ;> Nic sie nie dzieje. Tzn stagnacja. W sensie wszystkiego. Pogoda piekna -byla. Dzisiaj sie zaczela juz pieprzyc, ale ilez mozna wymagac, by bylo slonecznie i 23 w cieniu na poczatku maja? ;) Szesc dni starczy. Zobaczymy jutro. Troche udalo mi sie nawet opalic. Kark tak ( dzieki golarce pani pseudo fryzjerki ;] ), ze mam bialy szlaczek od lancuszka, reszta rak ;]. Powoli jednak brazowieje. Przynajmniej buzi nie mam juz tak przerazliwie bladej. Aaaaaa, farbe sobie kupilam. Zawsze uwielbialam kupowanie takich rzeczy w markecie, ludzie uwielbiaja tam wyciagac z pudelek, a potem wkladac do innych ;]. Mialo wyjsc szaro-bezowe, wyszlo rude ;]. Nie bedzie zdjec, o nie ! ;] Za tydzien poprawka, mu (...) Zobacz cały wpis na blogu » |