W drodze do Polski Życie w Zjednoczonym Królestwie
Odkąd mieszkam w Wielkiej Brytanii do Polski jeździłam lub latałam dosyć często. Wszystko zmieniło się dwa lata temu, odkąd pojawił się wirus, który zmienił świat. Zawsze preferowałam podróż do Polski samochodem. Mimo dalekiej drogi plusem było to, że nigdy nie miałam ograniczenia co do ilości przewożonych rzeczy. Pod samochód zawsze mieliśmy też podpiętą przyczepę kempingową, dzięki której nie miałam limitu miejsca. Kolejna sprawa to to, że jeśli już byliśmy po "naszej stronie" Europy to nie musieliśmy wynajmować hotelu bądź spać w czwórkę w samochodzie. Korzystając z okazji, że za 3 dni w UK dzieci mają tzw. "half term" czyli tygodniowe wolne od szkoły podjęliśmy decyzję, że jedziemy odwiedzić rodzinę. Prom kupiłam na dzisiaj przedłużając dzieciom wolne od szkoły. Nie tyle zdecydowałam się kupić na wcześniejszą datę ze względu na ceny, bo ceny promu w tym momencie bez różnicy czy dzieci mają wolne czy nie są podobne. Głównie zal (...) Zobacz cały wpis na blogu » |
London - my home travel lovers
Witam! Dzisiaj opowiem wam jak sie mieszka w Londynie, a raczej dlaczego tu mieszkam, czy warto i ile kosztuje wynajem mieszkania na określony czas! Zacznijmy :) Przeprowadziłam się do Londynu prawie dwa lata temu, czyli w maju 2019. Zdecydowalam sie tu zamieszkac, poniewaz spodobalo mi miasto, a po drugie ludzie sa bardzo mili! Wielka Brytania jest jak jeden wielki dom, ludzie tam sa uprzejmi i mili (przynajmniej tych ktorych spotkalam). Plusy są też takie tam że są polskie i czeskie sklepy! Mieszkajać poza prawdziwym domem, wciąż moge się czuć jak w domu, bo są tu polskie napoje i przekąski! Jak się mieszka w Londynie? Jest o wiele lepiej niż w Polsce! Choć tęsknie za Polską, chciałabym bardzo tam wrócić, ale na ten moment nie jest to za bardzo możliwe :( Dwa razy wynajełam mieszkania w Londynie, raz na samym początku a drugi raz niedawno! Cena wynajecia mieszkania dla jednej osoby kosztuje od okolo 1200 funtow, zalezy gdzie mieszkanie sie dokladniej znajduje i co w nim jest (...) Zobacz cały wpis na blogu » |
Czysty Spontan czyli Karpacz. Rodzinne zwiedzanie
Tak jak pisałam na wstępie,już od 6 byliśmy w pociągu do Wrocławia. Godzina 8 jesteśmy na miejscu,moje pierwsze miłe zaskoczenie jako kobiety od 3 lat siedzącej w domu to winda z peronu na Dworzec. Jak bardzo się ucieszyłam na myśl,że nie będe musiała tachać tego podwójnego wózka po schodach :D Godzina wczesna a Flixbusa do Karpacza mieliśmy dopiero za półtorej godziny, więc wiadomo lecimy po kawe do automatu i na dworzec PKS. Będąc tam pierwszy raz nie miałam pojęcia gdzie szukać tego Flixbusa jednak jak to mi tata powtarzał "Koniec języka za przewodnika". Długo nie czekając zapytałam Panią sprzątaczkę o ten autobus i chwila moment wiedziałam wszystko. Rzecz jasna zjechałam windą na Parking zobaczyłam z którego stanowiska odjeżdżamy i przebrałam dzieci w lżejsze ciuszki ,ponieważ zaczynało być już bardzo duszno i ciepło. Godzina 9:45 Jest autobus , oczywiście moja prośba do Pary o włożenie wózka (...) Zobacz cały wpis na blogu » |
Koronawirus a turystyka Zwaliowana czyli bzik na punkcie Walii
Czas płynie, koronny rok 2020 wraz z nim i zmienia świat i obowiązujące w nim reguły. Jak wiadomo, Wielką Brytanię dotknął długotrwały lockdown, a ograniczenia i restrykcje w Walii były surowsze niż w sąsiedniej Anglii. Dopiero weekend dwa tygodnie temu był pierwszym, który dał ludziom szansę na swobodniejsze rozkoszowanie się latem w Walii. Zniesienie zakazu przemieszczania sie i przebywania bez celu w miejscach publicznych zaowocowało w Cardiff pewnymi zamieszkami i przepychankami z policją, która wkroczyła, gdy obowiązujące zasady dystansowania społecznego namiętnie ignorowano. Spragnieni kontaktu ludzie masowo wylegli i rozsiedli się w zatoce Cardiff Bay i nie zważając na nic cieszyli wolnością (wcale im się nie dziwię, też bym tam z ogromną chęcią wreszcie posiedziała!). Miesiącami nie można było przemieszczać się dalej niż 5 km od miejsca zamieszkania, nie można też było wjechać do Walii z zewnątrz. Walia została zamknięta, o czym informowały nawet portale turysty (...) Zobacz cały wpis na blogu » |
Cardiff Zwaliowana czyli bzik na punkcie Walii
Znalazłam trochę zdjęć z leniej podróży, cudem uratowanych - okazało się, że te kilka wrzuciłam na bieżąco do cyberschowka. To i Wy popatrzcie, jak wygląda moje ulubione miasto. (...) Zobacz cały wpis na blogu » |
Start Kasia Gajda
Podróż 1000 mil zaczyna się od jednego kroku. - Konfucjusz Zobacz cały wpis na blogu » |
Dość tej ciszy! Zwaliowana czyli bzik na punkcie Walii
Znaczy tak: miało być pięknie, a wyszło jak zwykle (jedno z moich ulubionych powiedzeń). Podróż zeszłego lata była tak intensywna, że nie chciałam tracić czasu na siedzenie w sieci każdego wieczora, bo i nowych wrażeń codziennie było zatrzęsienie, a żeby przeżywać, trzeba być, i wieczorem człek padał na pysio, a odpoczynku potrzebował przed następnym dniem. Zdjęć narobiliśmy przez tydzień spokojnie ze 300, więc postanowiłam już po powrocie na spokojnie odsapnąć, posortować najpierw wspomnienia, a następnie zdjęcia i dopiero wtedy uzupełnić bloga. Tymczasem zgubiłam telefon. Nie, nie zachowałam fotek w chmurze. No. Szczerze mówiąc, być może troszkę popłakałam nad tą stratą, choć ja tego nie powiedziałam. Od tamtej pory myślałam, że tu już nie wrócę. Byłam jeszcze raz w Walii, w Cardiff, w styczniu tego roku. Już był w ogródku, już witał się z gąską, już planował kolejne wakacje na (...) Zobacz cały wpis na blogu » |
Autobusem przez Snowdonię do Bangor Zwaliowana czyli bzik na punkcie Walii
Nadeszła ta nieco smutna chwila, kiedy przyszedł czas opuścić Aberystwyth, który nas, i owszem, mocno zauroczył. Czekał nas jednak jeden z najpiękniejszych odcinków Walii: przejazd przez samo serce Snowdonii, górskiego parku narodowego. Z początku robiłam zdjęcia, ale szybko zaprzestałam z dwóch powodów: a) nie oddawały tego, co mijaliśmy i b) wolałam przeznaczyć ten czas na chłonięcie i przeżywanie tego, co widzę. Trzy godziny uczty dla zmysłów. Po dojechaniu do Bangor wysypaliśmy się przy dworcu kolejowym i obrawszy go na punkt orientacyjny, ruszyliśmy na błyskawiczny podbój miasta - na zwiedzanie mieliśmy raptem parę godzin. Wykorzystaliśmy je na spacer nad morze, przechadzkę kamienistym brzegiem, szybki posiłek i powrót na stację. To już było pożegnanie z Walią, po którym pociąg powiózł nas do Manchesteru. Do następnego r (...) Zobacz cały wpis na blogu » |
Devil's Bridge Zwaliowana czyli bzik na punkcie Walii
Postanowiliśmy zostawić Aberystwyth na jeden dzień i wyprawić się w głąb lądu, do gór i lasów, a konkretniej do światowej sławy Devil's Bridge, czyli miejscowości o wdzięcznej nazwie Diabelski Most, po walijsku Pontarfynach (co ma nieco inne znaczenie, ale o tym zaraz). Dla niezmotoryzowanych dojazd tam jest utrudniony, bo lokalny autobus kursuje tylko trzy razy w tygodniu i należy odpowiednio wcześniej się na niego umówić. Natomiast do wioski jest turystyczna linia parowozem z Aberystwyth, który kosztuje słono, ale po pierwsze jeździ codziennie, a po drugie przeżycie jest nieporównywalne z busikiem. A na miejscu kilka domków na krzyż, jakiś sklepik, jakaś lodziarnia i pamiątki dla turystów, kawiarnia i hotel z restauracją. Niedaleko hotelu jest wejście na szlak, prowadzący w pobliżu wodospadów, z których słynie okolica. Niestety dość mocno padało (co widać na zdjęciu), więc zrezygnowaliśmy z (...) Zobacz cały wpis na blogu » |
Aberystwyth Zwaliowana czyli bzik na punkcie Walii
Miasto, dla którego pragnęłam przyjechać na walijskie zachodnie wybrzeże. Mieści się dokładnie w środku między północą a południem Walii, nad Zatoką Cardigan Morza Irlandzkiego, opiera się od wschodu o Góry Kambryjskie. I, jeśli wierzyć fotografiom, jest piękne. W rzeczywistości jest... Piękne ♥️ To w Aberystwyth mieści się Biblioteka Narodowa Walii ze zbiorami cennymi dla całego kraju. Trzeba naprawdę chcieć tam dotrzeć, bo rzadko dojeżdża do niej autobus i zazwyczaj idzie się mocno pod górkę.Za to jakie widoki na pocieszenie po wdrapaniu się po stromo wznoszącej się ulicy! Znanym punktem widokowym w Aberystwyth jest Wzgórze Konstytucji, na które można wejś (...) Zobacz cały wpis na blogu » |
Z południowej Walii na zachodnie wybrzeże Zwaliowana czyli bzik na punkcie Walii
Nadszedł czas opuścić Cardiff i skierować się na północny zachód. Kierunek: Aberystwyth! Między miastami nie ma bezpośredniego połączenia kolejowego, a autobusowe jest tylko jedno na dobę w godzinach mocno niepasujących. Zaczęliśmy więc od pociągu do Carmarthen. Z Carmarthen do Aberystwyth odchodzą kilka razy dziennie autobusy TrawsCymru linii T1. Już po kilku minutach od wyjazdu z miasteczka wrzynamy się w walijską prowincję, którą będziemy przecinać przez kolejne dwie godziny. Konie, krowy w różnych kolorach, owce w sweterkach i bez, szerokie pola, ukwiecone łąki, góry i lasy w oddali, przy drogach czasem domy, domki i stare kościoły, do bólu brytyjskie. W połowie drogi przystajemy w Lampeter, cudownie urokliwym mieście - wpiszcie nazwę w wyszukiwarkę i wybierzcie grafikę, a zobaczycie, o czym mówię. Stąd autobus skręca ku wybrzeżu i za jakiś czas dociera do Aberaeron, nadmorskiej, kolejnej walijskiej m (...) Zobacz cały wpis na blogu » |
Penarth i zatoka w Cardiff Zwaliowana czyli bzik na punkcie Walii
Niby Penarth jest osobną miejscowością na mapie, ale dojechać tam można miejskim autobusem z Cardiff w ciągu 20 minut, więc odległość to praktycznie przedmieściowa. Co my tu mamy? Punkt widokowy na skarpie z panoramą Kanału Brystolskiego: naprzeciw Anglia, na prawo molo w Penarth, promenada i wzgórze Lavernock, na lewo doki w Cardiff, dalej Newport i w oddali mosty łączące Walię z Anglią, a na tarasie widokowym oznakowanie szlaku turystycznego Wales Coast Path, walijskiego szlaku nadmorskiego (napiszę o nim obszerniej w osobnym wpisie). Przyjemną (...) Zobacz cały wpis na blogu » |
Wizyta w Brecon Beacons Zwaliowana czyli bzik na punkcie Walii
Wybraliśmy się na wycieczkę do parku narodowego Brecon Beacons. Z Cardiff jedzie się na północ, dociera do miasteczka Merthyr Tydfil, za którym zaczyna się teren parku i rozpościera do miasteczka Brecon po drugiej stronie. Parki narodowe są piękne, wiadomo, ale ten działa na mnie jak miód na misia, bo ma GÓRY. Plan zakładał niespieszne zrobienie rundki po szlakach z przejściem przez Pen y Fan, najwyższy szczyt tych gór, w ogóle południowej Walii, a tak już całkiem ogólnie to południowej Wielkiej Brytanii. Droga do niego prowadzi przez inne szczyty, od najbardziej uczęszczanej strony przez bratni Corn Du. Wyskoczyliśmy więc z autobusu w środku parku przy Storey Arms i ruszyliśmy na szlak. Z początku było dobrze, a koniec zapowiadał się świetnie, bo ze szczytu widoki na (...) Zobacz cały wpis na blogu » |
Muzeum stary Cardiff Zwaliowana czyli bzik na punkcie Walii
Muzeum miasta mieści się w budynku starej biblioteki, jak szyld wskazuje. Yr hen lyfrgell, czyli po kymryjsku stara biblioteka. A co w środku... Muzeum jest niewielkie, ale przytulne, częściowo interaktywne (ciekawe historyczne gry dla dzieci) i jak na taki metraż gromadzi interesujący przekrój eksponatów i informacji. Pierwsze ślady ludzkiej bytności na tych terenach pochodzą z czasów tak odległych jak 2300 p.n.e., Cardiff nabył status miasta w roku 1905, a od 1955 jest stolicą Walii. Większość eksponatów to darowizny od prywatnych mieszkańców miasta. Na przykład przy ekspozycji na temat tramwajów (jeździły w latach 1902-1950) wisi damski mundur tramwajarski. Raz prowadząca tramwaj kobieta ledwo uniknęła kolizji, wyskoczyła z pojazdu, z samochodu na torach wyskoczył m (...) Zobacz cały wpis na blogu » |
Bazar w Cardiff Zwaliowana czyli bzik na punkcie Walii
W starej hali targowej mieści się największy w Cardiff bazar pod dachem, Cardiff Market. Można tu kupić ogólnie mydło i powidło: rybę, mięso, warzywa, owoce, gotowe wypieki i dania... wszystko pierwszej świeżości. Istnie genialna jest możliwość kupienia tu i tam tacki śniadaniowej z typowo brytyjskimi składnikami: jajka, bekon, fasolka, kiełbaski, pieczarki, hash brown i black pudding (o tych specyfikach napiszę obszerniej w sekcji jedzeniowej). Są też płyty (winyle!), książki, ubrania, materiały, durnostojki. Mnie przywołało ku sobie stoisko ze słodyczami i wypiekami, na którym kupiłam Welsh cakes - walijskie ciastka: płaściutkie bułeczki z ciasta podobnego do naleśnikowego, ale (...) Zobacz cały wpis na blogu » |