nigdy nie zapomnę błogiego popołudnia
kiedy nasze serca odpoczywały
w cieniu kwitnących marzeń
dzieliły nas tylko splecione dłonie
gałęzie uginały się pod ciężarem
zakazanych owoców
jasnozielony wiatr szeptał do ucha
nasze wspomnienia bujały
w obłokach
było też słońce
jego otwarte na oścież drzwi
wsłuchani w bicie serca Boga
delektowaliśmy się czekającą wiecznością
pogrążaliśmy w malinowym milczeniu
oddychaliśmy nieśpiesznie
aby nie dogonić
umykających łez
to co nas łączyło
nie było przypadkiem
nie było spojrzeniem
prosto w twarz przyszłości
zrywaliśmy owoce
miąższ spływał po brodach
uwierzyłam
czasem warto zatęsknić
za wspomnieniami
by teraźniejszość była doskonalsza
nie odeszliśmy choć powrócił
zmierzch a gwiazdy rozsiadły się
wygodnie na parapecie
nigdy nie wyrzeknę się
tych uśmierzających snów tych złudzeń
które mi ciebie zadedykowały