Żaglowiec Harley
W piątek napisałam notkę i została „w szufladzie”. Wczoraj wieczorem napisałam do admina, dziś odpisali, że działa. No to żeglujemy… Dowiedziałam się, że w ubiegła niedzielę umarł taki jeden gość, co się we mnie swego czasu zadurzył. Trochę za wcześnie to zrobił – w sensie umarł. Chyba był na to przygotowany, a może sam to przygotował, bo coś tam pisali o jego liście pożegnalnym, że niby mamy się weselić. Na jutro do jego domu żona i córka zapraszają na przyjątko pożegnalne. Na jakiejś półce pewnie stoi żaglowiec, który kupił dla mnie nad morzem, gdzie pojechał sam, bo ja widząc kolosalne dysproporcje oczekiwań odmówiłam. Po powrocie nadal odmawiałam. Miał mi go pocztą przysłać, l (...) Zobacz cały wpis na blogu » |
Propozycja nie do odrzucenia Harley
W piątek w środku dnia zapytał czy chce mi się pojechać gdzieś motorem - chciałam. Dopytywał czy nie mam jakichś planów na weekend, czy nie jestem zmęczona. - Jak zmęczona, to tym bardziej. - Tylko nie wiem jak to zrobić… Bo byśmy może pojechali nad morze, tylko jak z czasem… Może być morze? - Może morze być, znaczy odwrotnie morze może być :) - A łotewskie? (...) Zobacz cały wpis na blogu » |
:) Harley
Lampka nocna. Usiedliśmy. Zwróceni do siebie. Stopy noszące buty nr 42 zawarły układ z podłogą, te mniejsze – nr 37 – nie miały wyboru, choć przymusu nie było, wstąpiły do unii wraz z kanapą przykrytą prześcieradłem. Pełnoletnia koszulka Adidas w rozmiarze S, licząca sobie przeszło dwadzieścia lat rozstała się z właścicielką i nie pytana o zdanie została posłana w najdalszy kąt kanapy. Koszulki w rozmiarze XL nie było. Spodnie – jeszcze dziecko, z górą pięcioletnie – dresowe, domowe, fitness, co na metce miały napisane „piżama” poszybowały w przeciwną stronę i w dół by podglądać jak dogadują się stopy z podłogą. Nieco starsze springi nie wiem gdzie się podziały po opuszczeniu miejsca swojego poprzedniego pobytu. Tak, jak nie mam pewności co do białego pierwszoklasisty – moich siedmioletnich spodni do Taekwondo, które idealnie leżą na pupie Męż (...) Zobacz cały wpis na blogu » |
Baju baju Harley
Eee, jaki tam cdn. Nie chce mi się inaczej niż telegraficznie: powrót, to zamek obejrzany z zewnątrz, bo już zamknięty, nocleg nad znacznie gorszą łazienką – rozjeżdżona zbita glina na brzegu strumienia, ale zawsze to łazienka, przelot autostradą przez Węgry, nocleg na Słowacji i droga do domu w ulewnym deszczu. … koniec … Mamy też za sobą krótszy wypad – festiwal w Chorzowie i po nim cztery dni – w dwa motocykle i cztery osoby – Czechy i Słowacja. W środę dowiózł mnie do domu i pojechał na południowy wschód robić kiełbasę na wesele brata (której nie robił, bo była już zrobiona) i być w pogotowiu, bo „może będzie potrzebny”. (...) Zobacz cały wpis na blogu » |
Jeden przez n Harley
Moja wiara w ludzi jest jak funkcja dążąca do zera. Zobacz cały wpis na blogu » |
Randka w ciemno Harley
W pokoju na podłodze leży mi czarny zeppelin! A kupowałam worek treningowy! Tak się kończą niekiedy zakupy na allegro, jak nie zobaczę w naturze, nie dotknę, to może być siurpryza. Dawno nie miałam kontaktu z tym sprzętem, a do GoSportu jakoś nie było mi po drodze, co by oblukać rozmiary, wagę itp. Obserwowałam aukcję worka o wymiarach 130 na 45, ale jak zdecydowałam się kupić to pojawił się o 20 cm dłuższy i tylko 14 zeta droższy. No, to jak nie wziąć czegoś większego i cięższego o 5 kg za tak niewiele większą kasę? Wzięłam. I teraz mam tego zeppelina i główkuję jak przemeblować pokój, bo na drewnianym słupie – jak planowałam - go nie powieszę, a betonowe ściany zastawione meblami… Ale fajny jest, miły w dotyku ;) &nbs (...) Zobacz cały wpis na blogu » |
W pełnym słońcu Harley
Potem było już tylko lepiej, między nami, bo pejzaże się spłaszczały powoli. Braszów – dwie noce w hoteliku, który nie miał pokoju z numerem 13 a pod czternastym szczęśliwie było nam i blisko, bliziutko. Miasto nie zrobiło na mnie większego wrażenia, a mówią o nim, że drugi Kraków. Trudno mi wyrokować, bo Krakowa nie znam i nie darzę specjalną estymą. Z Braszowa ruszyliśmy nad morze. Żeby było szybciej wybraliśmy autostradę A2. Przejazd nią był drogą przez piekło, choć wydawało się niemożliwym przeżyć coś gorszego od obwodnicy Bukaresztu. Obwodnica! Jest dopiero w planach i częściowo w budowie. To zwykła droga, wąska jezdnia, potwornie dziurawa, ze zwężeniami, bo coś tam niby budują, zapchana jadącymi w żółwim tempie tirami, których nie sposób wyprzedzić. Do tego upał i kurz, bo droga wiedzie przez industrialne tereny z gigantycznymi magazynami i hurtowniam (...) Zobacz cały wpis na blogu » |
Spinki Harley
Droga transogarska jest niewiarygodna, do tej pory nie widziałam ładniejszych krajobrazów ani ciekawszego rysunku zrobionego kredką z asfaltu. Wije się jak wąż, kręci i wykręca zawsze którąś stroną przytulając się do zbocza. Niekiedy wwierca się w skałę i prowadzi przez tunel. Przykleja się do gór czasem podtrzymywana od dołu potężnymi betonowymi łukami wspartymi na pionowych blokach gubiących się gdzieś w dole w gęstwinie zieleni. Nie znalazłam w necie zdjęć z ujęciem od dołu tej fantastycznej modelki, sama też takiego nie mam, ten kisiel nad nami oblepiał mi ręce. Pozostanie wspomnienie, póki go skleroza nie zeżre. Nawierzchnia do przełęczy gładka jak masło. Nawierzchnia za przełęczą dziurawa jak ser! W końcu dotarliśmy do tamy – ja z obolałym tyłkiem, Mężczyzna z Warszaw chyba z (...) Zobacz cały wpis na blogu » |
Foch na 7C Harley
Nie pamiętam dokładnej trasy. Prosiłam Mężczyznę z Warszawy by mi ją wyznaczył na mapie, ale się jak dotąd nie złożyło. Kiedy już mi ją narysuję może pokażę. Następnym celem była trasa transfogarska, o niej też narozpisywali się w necie, ale „na własne oczy” dopiero robi wrażenie! Zepsuło mi je wspomnienie… ale po kolei. By dotrzeć do tej osławionej 7C mieliśmy do przejechania sporo kilometrów, a zważywszy, że jechaliśmy wolno, żółtymi drogami, krętymi i dziurawymi jak szlak, do tego deszcz nas nie oszczędzał i nie było po drodze dogodnego miejsca na biwak, to następny nocleg był w pensjonacie. Nieprawdą jest jakoby pensjonaty rumuńskie były drogie i brudne – jak to piszą w neci (...) Zobacz cały wpis na blogu » |
Kto pije dużo wódki, podzieli mój los. Harley
Następny dzień upłynął nam na snuciu się żółtymi drogami wijącymi się w niewysokich górach. Jechaliśmy na północ do wsi Sapanta leżącej przy granicy z Ukrainą. To jedno z dwóch miejsc, które na pewno chciałam zobaczyć w Rumunii – śmieszny cmentarz. Można se o nim w necie poczytać, to nie będę się powtarzać. Jeden z nagrobków wyjątkowo przypadł mi do gustu, bo przedstawia gościa z petem w zębach i flaszką w ręce, a przy nogach siedzi mu czarny kot – jak ulał dla mnie. Tylko nie mam pojęcia jakie epitafium wysmarował artysta, gdyż rumuński obcym językiem jest dla mnie, jak wiele z suahili na czele. W necie znalazłam przetłumaczonych kilka, np. takie „Kto pije dużo wódki, podzieli mój los. Lubiłem wódkę i z butelką w ręce odszedłem w śmierć. (...) Zobacz cały wpis na blogu » |
Zakłócenia we wspomnieniach. Harley
Wracam dziś z fabryki (bynajmniej nie tanga, Maryniu ;)), a przed domem sąsiad robi włosy jakiejś pannie. Na ganku siedzi laska sąsiada. Jest jeszcze gość, co przyszedł z panną od dredów, legwan i kot. Część, cześć i idę dalej, a sąsiad do mnie tymi słowy: - Zaczekaj, zaczekaj! Daj mi klucze, bo chcę wziąć grilla. (chciał klucz od komórki, bo tam jest grill, który kiedyś przywiózł Majki i se grilowaliśmy kiełbasy). (...) Zobacz cały wpis na blogu » |
Tokaj Harley
Wyjechaliśmy w poniedziałek około 14-tej. Tylko dwie godziny opóźnienia w stosunku do planów – nie licząc dwóch dni, bo Mężczyzna z Warszawy jakoś w piątek nie dotarł do mnie tylko w sobotę w nocy, a w niedzielę jeszcze szykował sprzęt do drogi – wymiana klocków hamulcowych i oleju. Ale nie mogę narzekać, mógł się dłużej ociągać, bo przecież czasu tak dużo… Pod wieczór byliśmy już blisko granicy. Szukanie miejsca na nocleg w krzaczorach trwało do zmroku i nie powiodło się. Każdy poziomy kawałek terenu był już od lat zajęty przez jakąś chałupę. Wróciliśmy na dół do miasteczka i trafiliśmy na kemping. Prywatny, nieduży i pusty trawnik doskonale zaaranżowany na przytulne miejsce biwakowe. Prysznic jeszcze nie czynny, bo silikon dopiero co w (...) Zobacz cały wpis na blogu » |
Poker Harley
Dzieci są fajne jak mają lat trzy, a potem około dwadzieścia trzy ;). Ciiii…. Pomiędzy też jest ok, nie mogę narzekać :) Zobacz cały wpis na blogu » |
FC Rumunia Harley
Nasi górą, czyli Barcelona, bośmy wszyscy, bez umawiania się, kibicowali tej drużynie. No miło było ale… Jest jedna niekorzystna strona przyjaźni z chłopakami. W południe dostałam wiadomość od jednego – „Harley, robimy dzisiaj u mnie oglądanie finału ligi mistrzów, co Ty na to? :) Będą rzar, mchm i może pgal, bo Gac jest spacyfikowany przez modliszkę…”, Odpisałam – „Jezu! Jakiej ligi? W sumie to bez znaczenia ;)”. No i stało się. Pracuję ostatnio nad formą cielesną i tu pojawia się ten niekorzystny aspekt przyjaźni z chło (...) Zobacz cały wpis na blogu » |
Złoty pieniądz Harley
- Chodź, pobawimy się w doktora – powiedział Mężczyzna z Warszawy. Poprzedniego dnia odpuścił uznając mój argument, że nie mamy waty, w sobotę ją kupił i napierał uparcie. Broniłam się, ociągałam w końcu uległam. Zrobił to. Zdjął mi gips! Znaczy tę szynę, którą z oryginału zrobił mi ortopeda. Ci, co mieli już coś w gipsie uprzedzali, że noga będzie wyglądała okropnie – chuda z łuszczącą się skórą. U ortopedy byłam tak przerażona, że się jej nie przyjrzałam i nie porównywałam z tą co mi została cała. Teraz mogłam. Faktycznie skóra się łuszczyła – starłam wszystko. Ale wcale chuda nie jest! Normalna prawie, tylko stopa opuchnięta i ten palec taki gruby w każdą stronę. Nie spodobała mi się, ale umyłam ją i zabalsamowałam. Ściślej – posmarowałam balsamem, bo balsamowanie koj (...) Zobacz cały wpis na blogu » |