Nie mogę uwierzyć, że lato skończyło się blisko cztery miesiące temu. Mam wrażenie, że zaledwie wczoraj mówiliśmy, że do Bożego Narodzenia może wydarzyć się naprawdę wiele. Nie wydarzyło się jednak zbyt dużo, a miesiące dzielące nas od końca grudnia minęły po prostu jak szalone.
Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia. Magiczny czas, na który czekam już od wczesnego października każdego roku. Uwielbiam tę cudowną atmosferę, która panuje podczas Wigilii. Kocham dzielenie się opłatkiem, wręczanie sobie podarunków, ucztę przy suto zastawionym stole (no, może tym razem nie do końca, bo nie zapominajmy, iż wciąż jestem na diecie). Lubuję się w kolędowaniu (choć sama nie śpiewam, bowiem kompletnie nie mam słuchu). Przepadam za tą wspaniałą aurą, która nas otacza przez te kilka dni. Lubię, jak w tym czasie ludzie podają sobie rękę na zgodę i traktują się dobrze choć do końca drugiego dnia świąt. Dobrze, że świat staje się lepszy chociaż na te trzy dni. Moim marzeniem jest, aby pokój i pojednanie trwały nieco dłużej, ale cóż, nie można mieć wszystkiego.
Wierzę głęboko, że będą to szczęśliwe, zdrowe i pogodne święta. Na pewno będą inne od zeszłorocznych (pierwszego dnia świąt trafiłam na SOR z makabrycznie wysokim tętnem). Teraz jednak wszystko będzie dobrze! Z pewnością będę bardzo szczęśliwa w tym czasie. Będą przy mnie Mąż i Mama, najważniejsze dla mnie osoby. Ich ciepło sprawi, że będą to naprawdę radosne święta. Odkąd Radek wprowadził się do mojego serca, każde Boże Narodzenie jest cudowne i niepowtarzalne. Zanim poznałam Męża, święta kojarzyły mi się ze smutkiem i nostalgią. A teraz? Dzięki Mężowi jestem szczęśliwa. Tak po prostu. Do pełni radości brak mi tylko zdrowia, ale zapewne już o tym wiecie. Gdyby nie moja chorowitość, byłabym prawdziwą szczęściarą. Cóż, nie mam wyjścia, jak pogodzić się z faktem, że stale będzie mi coś dokuczać... Staram się jednak mimo wszystko cieszyć życiem i otaczającym mnie światem. To, jaki jest świat i życie, zależy od tego, co znajduje się w naszych głowach. To od nas zależy, czy wszechświat będzie dla nas piekłem, czy rajem...
Tak jak wspomniałam wyżej, uwielbiam dzielenie się opłatkiem, mimo że kompletnie się wtedy rozklejam. To takie miłe, gdy ktoś życzy mi wszystkiego dobrego... I że ja mogę życzyć tego samego najbliższym. Kocham wręczanie prezentów - nic tak nie cieszy mnie jak widok szczęśliwych twarzy bliskich, kiedy rozpakowują swój podarunek. Oczywiście, przyjmowanie upominków również sprawia mi niebotyczną radość. Wigilia... Choć przepadam za świątecznymi daniami, to w tym roku muszę pamiętać, że jestem na diecie. Niestety, nie mogę sobie pofolgować; załamałabym się, gdybym odzyskała utracone kilogramy. Najwyraźniej będę musiała zjeść coś, co posiada jak najmniejszą liczbę węglowodanów. Muszę się zorientować, którymi potrawami mogę się uraczyć. Na pewno nie będę mogła zjeść ciasta... No cóż, tak jak pisałam, schudnięcie jest teraz dla mnie najpilniejsze! Nie mogę o nim zapomnieć nawet z okazji świąt, niestety. Skoro postanowiłam, że schudnę do lata, to wytrwam przy swoim postanowieniu. Radek zamierza upiec pierniczki. No, dobrze, skuszę się na parę ciastek. Ale tylko na parę!
Choinka jest już przygotowana do Bożego Narodzenia. Przystroiliśmy ją wspólnymi siłami na początku grudnia. Świerk jest srebrny i oczywiście prawdziwy. Mmmm, uwielbiam zapach lasu, którzy wokół siebie roztacza! I oto spełnia się moje kolejne marzenie; w dzieciństwie, niestety, prawie zawsze ubieraliśmy sztuczne drzewko, liczące sobie wiele, wiele lat... Radek wiedział, że kocham żywe choinki, dlatego też spełnił moje marzenie.
A cóż z sylwestrem? Prawdopodobnie będzie przypominał zeszłoroczny - zasiądziemy przed telewizorem, o północy odpalimy Piccolo, złożymy sobie życzenia, popatrzymy przez okno na pokazy sztucznych ogni i... po prostu, zwyczajnie i bez ceregieli udamy się na spoczynek. Nie, nie przepadamy za hucznymi imprezami. Wolimy zdecydowanie nasze domowe zacisze. Bale nie są w naszym stylu... Najlepiej bawimy się i czujemy we własnym towarzystwie. Nie lubimy z nikim się spotykać. W telewizji z pewnością będzie leciała muzyka tak marna, że nie będzie nam się nudzić. Współczujemy naszym kotom - są zawsze zdezorientowane podczas wybuchów fajerwerków.
Święta, święta... I pewnie miną równie prędko, jak się zaczną. Dołożę wszelkich starań, abyśmy wszyscy byli szczęśliwi w tym czasie. Kto bowiem wie, jak będzie wyglądało kolejne Boże Narodzenie? Przez dwanaście miesięcy może wydarzyć się naprawdę wszystko... Dlatego też trzeba cieszyć się trwającą chwilą i zapomnieć - choć na krótko - o trudach codzienności. Chciałabym, aby w ten magiczny czas w ludzkich sercach zagościły miłość i pokój... Czy to możliwe? Mam taką nadzieję. Naprawdę, głęboko w to wierzę...